Po około tygodniu pracy w końcu jest, skończony! Naszyjnik znów bez nazwy :) Za to wykonany "na żywioł" tzn, bez wstępnego projektu, po prostu szyłam to co mi na myśl przyszło. Nie wiem czy to dobrze, czy źle, generalnie większość moich prac powstaje "na żywioł", raz z gorszym, raz z lepszym efektem. Z tego jestem całkiem zadowolona :)
Miałam w planie zamieścić zdjęcie mojego stanowiska pracy podczas wykonywania tego naszyjnika, ale stwierdziłam, że nie będę się kompromitowała, bajzel był nieziemski :D
Wow! Naszyjnik jest niesamowicie piękny! Nie tylko w formie, ale i w kolorystyce! Świetna robota!! :) I solidaryzuję się z Tobą w 3 punktach: 1) też zwykle szyję bez planów i szkiców, na pełen żywioł, 2) z nazywaniem moich rękoczynów jest fatalnie, zupełnie nie mam weny w tym przedmiocie, i 3) żebyś Ty wiedziała, jaki ja mam bajzel na mojej "stacji roboczej"...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie! :)
Dziewczyny - w 3 pkt czuję jakbyście pisały o mnie. Piękna robota. Szkoda tylko, że w Polsce rękodzieło jest niedoceniane. Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga kregulaart.blogspot.com oraz do Sklepu dla rękodzielników na www.darko.info.pl Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny za komentarze, no to 3, nazwijmy to cechy, mamy wspólne :D
OdpowiedzUsuń